W Sądzie Rejonowym w Jaśle toczy się proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada Grzegorz S., znany w regionie przedsiębiorca prowadzący działalność w branży gastronomicznej, hotelarskiej i rozrywkowej. Śledczy zarzucają mu wykorzystanie bonów turystycznych niezgodne z przeznaczeniem. Chodzi o 1737 czynów na szkodę Polskiej Organizacji Turystycznej na kwotę ponad miliona złotych.
Bony turystyczne, czyli program wprowadzony w czasie pandemii COVID-19 miał wspierać rodziny i branżę turystyczną w trudnym czasie lockdownów i ograniczeń w podróżowaniu. Na każde dziecko przypadał bon w kwocie 500 zł (1000 zł na niepełnosprawne) i musiał być wykorzystany do 31 marca 2023 roku. Według śledczych proceder, efektem którego jest toczący się proces Grzegorz S. realizował w latach 2021-2022. W sprawie przesłuchano 1600 świadków. Końcem ubiegłego roku do Sądu Rejonowego w Jaśle trafił w tej sprawie akt oskarżenia.
Świadek: ceny znacznie wyższe niż normalnie
Przed kilkoma dniami odbyła się rozprawa w trakcie której przez kilka godzin zeznawali świadkowie. Opisywali, jak w ich przypadku wyglądała realizacja bonów turystycznych. Jedna z kobiet zeznała, że dowiedziała się o możliwości zrealizowania bonu od znajomych. – Pojechaliśmy na zakupy, wydałam 900 zł, w tym bon na 500 zł. Paragonu nie dostałam. Pani w hotelu powiedziała, że dostanę SMS-a potwierdzającego realizację bonu. Faktycznie, zanim dojechałam do domu, taki SMS przyszedł – opowiadała przed sądem.
Świadek: widziałam około 30 osób
Kolejna osoba zeznała, że gdy przyszła do biura oskarżonego z bonami na dwoje dzieci, Grzegorz S. od razu potrącił po 50 zł od każdego bonu. Resztę wydał jej w talonach – były to zwykłe karteczki z zapisanymi kwotami, na przykład 10, 20 czy 50 zł. Z nimi kobieta udała się do sklepu. – W sklepie było drogo, ceny znacznie wyższe niż normalnie. Widziałam około trzydziestu osób, które podobnie jak ja robiły zakupy za takie talony. Nie było paragonów, sprzedawca liczył zakupy ręcznie i podał mi tylko końcową kwotę – relacjonowała podczas rozprawy.
Pewna kobieta, która miała bon o wartości 1000 zł na dwoje dzieci, wspominała, że jej córki cierpią na chorobę lokomocyjną i dlatego w ogóle nie mogły podróżować. – Wiedziałam, że bon jest na wyjazd, ale pan Grzegorz zapewnił, że mogę z niego kupić produkty. Zabrałam talony i poszłam z ciotką na zakupy. Było tam bardzo drogo. Kasjerka zabrała część karteczek, a te, które zostały, wykorzystałam przy kolejnych zakupach. Ani razu nie dostałam paragonu – mówiła.
Grzegorz S. na etapie postępowania prokuratorskiego nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu nawet 8 lat pozbawienia wolności. Nie był obecny na rozprawie. Przedsiębiorcę reprezentuje dwóch adwokatów.
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy.